Osobom zaangażowanym w sprawy Kościoła i wiary oraz pogłębiającym wiedzę teologiczną i okołoteologiczną, ten tekst może nie przynieść wiele pożytku i będzie raczej utwierdzeniem w słusznym postępowaniu. Najbardziej zaś przyda się tym, którzy uważają, że nie muszą go czytać lub takim, którzy chcą dokonać rewizji sumienia pod kątem swojego wyglądu podczas uczestnictwa we Mszy i choć należy dodać, że nie istnieje odgórnie określony kanon ubioru, to jednak chciałam się podzielić się swoimi spostrzeżeniami.

Wiadomym jest, że wygląd nie jest najważniejszy, że zaangażowanie duchowe jest ważniejsze. Niektórzy lubią przytaczać przykłady świętych żebraków lub wspólnot w środowiskach uniemożliwiających ubiór galowy na każdym nabożeństwie albo po prostu mówić, że do kościoła idzie się dla siebie, nie żeby się pokazać. I mają rację. Z drugiej jednak strony- jeśli nie ma żadnych przeciwwskazań poza lenistwem (które jest grzechem) lub własnym widzimisię stylowym (co jest bliskie pysze, która także jest grzechem), to dlaczego nie wyglądać odpowiednio? Ubiór, fryzura i, w przypadku kobiet, makijaż są częścią zewnętrznego wyrazu wewnętrznej postawy.

Makijaż, jeśli się pojawia, powinien być minimalny- dobrze ograniczyć się do kosmetyków matujących cerę lub ukrywających niedoskonałości i ewentualnie delikatnego podkreślenia oczu; ważne, żeby nie przesadzić. Jeśli trudno jest przestać, kiedy już się zacznie i istnieje ryzyko pomalowania się jak do klubu, to lepiej w ogóle nie zaczynać.

Fryzura to równie ważny element co makijaż. W obecnych czasach kobiety często noszą się krótko, a czasem krótko i kolorowo. Trudno, by na każde nabożeństwo zakładały peruki, ale dobrze jest przynajmniej usiłować nie zwracać na siebie zbytniej uwagi ekstrawaganckim upięciem czy stylizacją. Z drugiej strony dobrze zadbać o czystość włosów, ponieważ świątynia, jakkolwiek mieszkaniem Boga i domem Jego wiernych, nie jest przedłużeniem naszych mieszkań i nie powinno się tam wchodzić z włosami w strąkach. Panowie również powinni pamiętać o zdrowym umiarze i czystości, zwłaszcza, jeśli posługują przy ołtarzu- zaleca się im się ogolić twarz przed nabożeństwem. Jakkolwiek nie możemy zmienić postępowania nikogo innego niż nasze, to dobrze jest zwracać uwagę służbie liturgicznej, jeżeli zauważymy coś niezgodnego ze zdrowym rozsądkiem- panowie mogą się od razu nie zgodzić, ale obowiązek wspólnego dbania o piękno liturgii zostanie choć częściowo wypełniony.

Skoro już jesteśmy przy służbie liturgicznej- słowo do precentorek. Precentorki to kwiat służby pozaprezbiterialnej (i w tym przypadku chluba Diakonii Liturgicznej), więc one tym bardziej powinny dbać o swoją prezencje.

Wreszcie ubiór- dobrze jest ubrać się elegancko i stonowanie, ale wiadomo, że są sytuacje (wysoka temperatura, niska temperatura, deszcz, pielgrzymka), kiedy czujemy się nieomal zwolnieni z obowiązku godnego reprezentowania własnej osoby. Na szczęście przy niektórych świątyniach znajdują się plakaty lub inne publikacje przypominające wymagania co do stroju wkraczającego do przybytku kultu. Główna zasada to: lepiej więcej zakryć, niż być zbyt obnażonym. Druga: nie zwracać na siebie uwagi, bo nie o nas chodzi. To wskazówka dla stereotypowych Oazówek- to, że nie powinno się pokazywać się za dużo ciała, nie znaczy, że ma się być ubraną w worek po ziemniakach- można i trzeba wyglądać ładnie (poza tym, która nie lubi czasem zostać komplementowana?). Paniom zaleca się sukienki lub spódnice, ale także niezbyt krótkie lub obcisłe; niech podczas klękania pośladki nie będą nadmiernie wyeksponowane, choćby były najatrakcyjniejsze w parafii- znów chodzi o uczestnictwo, nie przyciąganie spojrzeń. Głębokie dekolty są surowo zabronione, nie ma że boli, ale to też nie oznacza obowiązku noszenia golfu. Przy patenie posługuje przystojny ministrant? Lepiej zaczepić go po Mszy w zakrystii, niż odciągnąć jego uwagę od Boga, czy w tym przypadku strzeżenia cząstek Jego ciała przed upadkiem na podłogę.

Do Panów, spodnie nie muszą być garniturowe (chyba, że panowie akurat służą- wtedy nie powinno się zakładać jeansów czy, broń Boże, dresu), ale niech będą eleganckie.

I tu kwestia koszulek z logo i innymi obrazkami- to głównie kwestia własnej wrażliwości sumienia i okazji (wykluczam możliwość noszenia T-shirtów z nieodpowiednimi treściami). Na większych wydarzeniach jak np. DDM lub pielgrzymka noszenie koszulek z logiem wydaje mi się uzasadnione i usprawiedliwione.

I w końcu buty- eleganckie, jak reszta, i możliwie ciche. Czarne trampki jednak, jakkolwiek ciche, eleganckie nie są. Szpilki, jakkolwiek eleganckie, ciche nie są. Nie we wszystkich wspólnotach śpiew na Komunię jest dość zorganizowany i głośny, żeby dało się uniknąć bycia usłyszaną. Poza tym proszę pamiętać, że podczas Mszy wierni kilka razy klękają, a szpilki nie ułatwiają wykonania tego manewru. Lepiej zdecydować się na buty na mniejszym i nieco stabilniejszym obcasie. Panowie natomiast- buty sportowe, pływackie czy klapeczki nie są odpowiednie, bez względu na to, czy są czarne czy białe, czy wpadające w ultramaryn.

Tak jak Pismo Święte jest najpiękniejszym listem miłosnym, tak Mszę niektórzy nazywają randką z Panem Bogiem. Na randkę nie idzie się nieprzygotowanym lub przygotowanym źle- wygląd to jeden ze sposobów okazywania szacunku oraz uczuć. Nie jest trudno dobrze wyglądać na Mszy. Nie jest trudno godnie reprezentować siebie jako wiernego. Wystarczy chcieć.

 

Michalina Szeląg