Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa wyrosła ze średniowiecznej pobożności eucharystycznej.

Duży wpływ na jej powstanie miała Św. Julianna de Retine (1193-1258) przeorysza klasztoru augustianek w Mont Cornilion koło Liege. Miała ona objawienia, podczas których Chrystus żądał ustanowienia uroczystości Bożego Ciała w czwartek po Niedzieli Trójcy Świętej.

Już rok później na polecenie biskupa Liege Roberta po raz pierwszy świętowano tę uroczystość. W tym samym roku biskup zmarł. Kapituła kanonicka podjęła decyzję, że ordynariusz popełnił błąd i wycofała święto. Tymczasem archidiakon katedry w Liege, Jakub (Jacques Pantaleon) interweniował u kard. Hugo z Saint-Cher, a ten zatwierdził święto. W ten sposób w roku 1251 archidiakon Jakub znów celebrował ten obchód.

W roku 1261 wspomniany duchowny zostaje papieżem i przyjmuje imię Urban IV. Przy końcu swojego pontyfikatu, w roku 1264 bullą Transiturus wprowadza święto Bożego Ciała w całym Kościele. Bezpośredni wpływ na tę decyzję papieża miał cud eucharystyczny, jaki wydarzył się w miejscowości Bolsena (Włochy) w 1262 roku.

Według tradycji autorem tekstów liturgicznych formularza mszalnego i oficjum brewiarzowego miał być Św. Tomasz z Akwinu.

Po śmierci papieża Urbana IV święto zostało zapomniane. Odnowił je w roku 1314 papież Klemens V (1305-1314). Jego następca Jan XXII (1316-1334) w roku 1317 ogłosił bullę Transiturus i faktycznie wprowadził to święto w całym Kościele.

Pierwsza wzmianka o procesji teoforycznej pochodzi z roku 1277 z Kolonii. Od XIV wieku spotykamy ją na terenie: Niemiec, Anglii, Francji, Hiszpanii i Mediolanu. Od XV wieku na terenie Niemiec pojawia się procesja do czterech ołtarzy. Z czasem taka forma procesji rozpowszechniła się w całym Kościele.

Do roku 1955 Boże Ciało posiadało oktawę. Papież Pius XII dekretem z 23 marca 1955 roku zniósł oktawę tego święta.[1] Na prośbę Episkopatu Polski w Polsce został zachowany zwyczaj obchodzenia oktawy, choć nie ma ona już charakteru liturgicznego.

Na terenie Polski Uroczystość Bożego Ciała spotykamy w XIV wieku. Pierwsza wprowadziła to święto diecezja krakowska za czasów biskupa Nankera. Spotykamy je również w Płocku i Wrocławiu. Świadczy o tym Ewangelistarz kolegiaty w Głogowie z 1348 roku, który zawiera dopisaną perykopę na to święto[2]. Od XVI wieku przejęto z terenu Niemiec zwyczaj śpiewania czterech Ewangelii przy czterech ołtarzach.

Szprotawa słynęła kiedyś w Polsce, jako miejsce szczególnego kultu Najświętszego Sakramentu. W roku 1558 na oczach wiernych miała się tam unieść Hostia z ołtarza![3]

W ostatnim czasie Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa znajduje się w pewnym kryzysie. Akcentuje się samą procesję, bardzo minimalistycznie traktując Eucharystię celebrowaną w ten dzień. Wiele osób w trakcie procesji zachowuje się jak na pikniku! Normą są głośne dyskusje, jedzenie oraz picie! Głównym motywem uczestnictwa wydaje się zdobycie brzozowej gałązki zdobiącej jeden z ołtarzy. W polskiej mentalności jest chyba silnie zakorzeniony przesąd, że nieobecność na procesji Bożego Ciała skutkuje śmiercią w ciągu roku. Wielu nie uczestniczy w ten dzień w Eucharystii, ale pojawia się na procesji.

Tymczasem w trakcie procesji teoforycznej „lud chrześcijański składa publiczne świadectwo swej wiary i pobożności wobec Najświętszego Sakramentu”[4]. Z tego względu winna być „naprawdę wyrazem wiary i uwielbienia”[5]. Wbrew pozorom wcale nie świadczy o tym przesadna oprawa i pompatyczność tych procesji! Nie jest dobrze, gdy tę celebrację wykorzystuje się, aby ukazać zewnętrzną potęgę danej wspólnoty Kościoła!

Każda procesja posiada walor modlitwy Kościoła, uświęca uczestników. W pewien sposób przekracza naturalny wymiar. Zawiera, bowiem w sobie misterium chrześcijańskie. W tym przypadku jest to misterium obecności Boga pod postacią chleba. Naród wybrany jest narodem w drodze. Pielgrzymowanie Izraela jest wielką procesją. Św. Jan w Apokalipsie ukazuje pochód wybranych właśnie, jako procesję (Ap 7,14).

Procesja liturgiczna jest świętem. Winien jej, więc towarzyszyć śpiew wspólnotowy, świąteczny, tworzący komunię. W trakcie procesji musi panować porządek. Nie chodzi o konkretny ład. Procesja nie może mieć charakteru pochodu czy parady. Ma to być „kroczenie religijne”, modlitewne. Procesję należycie przeżywa nie obserwator, lecz ten, kto się w nią włącza! Bo w niej „idzie się nie tylko po to, by dojść, lecz by żyć drogą”.

Bardzo często w miastach organizuje się w święto Bożego Ciała jedną potężną procesję dla całego miasta. Według mnie nie sprzyja to właściwemu uczestnictwu w procesji teoforycznej. Głównie z powodu jej masowego charakteru i nieodpowiednich warunków. Moim zdaniem korzystniej jest organizować takie celebracje w poszczególnych wspólnotach parafialnych.

Problem osób, które dewastują ołtarze walcząc zaciekle o brzozową gałązkę to raczej problem zwykłego braku kultury! Dawniej zabierano te gałęzie (po zakończeniu oktawy) i zatykano je na polach. Wierzono, że dzięki temu plony będą lepiej rosły, a Bóg zachowa je od robactwa i nieurodzaju. Pewną ich część palono, aby dym odstraszył chmury niosące grad i pioruny.[6]

Paweł Krawczyk