Kiedyś kościoły były widocznym znakiem, a nawet stare świątynie są łatwo dostrzegalne w zabudowie współczesnych miast. Problem pojawia się w przypadku nowo powstałych, które są wciśnięte gdzieś między bloki, i trochę niestety do nich podobne. Nie przyciągają już pięknem i świadomością przebywania w sferze sacrum.

Gdy wchodzimy do starych kościołów, często otula nas chłód, jest on niesamowicie pożądany latem, kiedy daje wytchnienie i odpoczynek. Gorzej jest zimą. Uczucie bycia gdzieś indziej potęguje często delikatny półmrok, w którym łatwo zauważalne jest czerwone światło mające źródło w tabernakulum. Do tego może jeszcze ta woń kadzidła używanego przez dziesięciolecia, która nie zdążyła ulecieć przed tron Boga w niebie, pobudza do zostania na chwilę cichej modlitwy.

Kiedy przekraczamy próg budowli romańskiej, czujemy na plecach powiew wielu wieków historii. Te kościoły kojarzą się z twierdzą, warownią, a przez to, że zostały zbudowane z kamienia, przypominają o Kefasie, Piotrze jako fundamencie, kamieniu węgielnym. Gdzieś  w nas pojawia się pewność, że nic złego nie może nas tu spotkać. To takie poczucie bezpieczeństwa i stałości.

Kościoły gotyckie zachwycają wysokością, strzelistością i rozmachem. Ich wnętrze (szczególnie jest to widoczne w architekturze Europy zachodniej) zalewa ogromna ilość światła, które przechodzi przez witraże zajmujące często całe ściany (najlepszym przykładem jest Saint Chapell w Paryżu). Te budowle inaczej oddziałują na odwiedzającego, niż poprzedzające je romańskie. Tutaj doświadczamy mocy światła, które nasuwa na myśl Boga - światłość świata. Sama wielkość, choć oczywiście sprawia, że czujemy się mali, nie przygniata i nie umniejsza roli człowieka. Trzeba jeszcze zauważyć, że nawa główna przypomina odwróconą do góry dnem łódź (skąd nazwa łacińskie navigulare - żeglować) na łódź jest miejscem zebrania wszystkich, którzy pomimo burz i sztormów chcą niezawodnie dopłynąć do portu zbawienia.

I można by tak opisywać kolejno style w architekturze...

Zapewne architektura sakralna powinna iść z duchem czasu i korzystając ze zdobyczy technologii, pomysłów artystów, malarzy czy specjalistów od wystroju wnętrz, wdrażając nowe rozwiązania. Czasem dziwi i zaskakuje już sama bryła budowli. Zanim wejdziemy musimy się dobrze zastanowić, czy to na pewno świątynia chrześcijańska (np. katedra kryształowa w Nowym Jorku, Kościół Świętego Krzyża w Jyllinge na duńskiej wyspie Sjalland czy kościół jubileuszowy w Rzymie). Sam natomiast krzyż jest elementem najważniejszym; to pod tym znakiem gromadzą się chrześcijanie. Jest tak zakomponowany, że na pierwszy rzut oka go nie widać i niknie gdzieś w zaskakującej konstrukcji (kaplica brata Klausa, Niemcy). A przecież „in hoc signo vinces” („w tym znaku zwyciężysz”).

Kiedy wchodzę do nowoczesnego kościoła, czuje się trochę jak w galerii, sali konferencyjnej albo muzeum sztuki nowoczesnej. Większość elementów jest biała, w połączeniu z zimną stalą i cegłą. Idealnym przykładem takiego wyglądu jest kaplica boczna w kościele Chrystusa Zbawiciela w słynnej już Modenie we Włoszech. We wnętrzu tego kościoła trudno jest się zwyczajnie odnaleźć i nie chodzi tu bynajmniej o jego rozmiar i przestronność, bo i gotyckie katedry nie należały do małych tu zwyczajnie trudno znaleźć tabernakulum. Jesteśmy jeszcze w stanie dostrzec ołtarz. Do tego również przeszkadza nam zapewne brak obrazów, zdobień. Tam jest zwyczajnie zimno, ale nie jest to przyjemny chłód, jak w przypadku starych świątyń, tylko odpychający i sprawiający, że czujemy się co najmniej nieswojo. A przecież to piękno obrazów od wieków pomagało się modlić. Nie chodzi oczywiście o cześć oddawaną obrazom, tylko o impuls do modlitwy. W pustce dzisiejszych kościołów trudno nawet zebrać myśli.

Jednak chyba dziś, jeszcze bardziej niż kiedyś potrzebujemy poczucia, że wchodząc do kościoła jesteśmy, na chwilę, gdzieś poza tym zabieganym i wirującym światem, któremu daleko jest do Boga. Pragniemy zatem spotkania, dzięki któremu zrobi nam się cieplej na sercu i łatwiej będzie iść przez codzienność.

Nad wejściem do kościoła przy klasztorze ojców dominikanów w Poznaniu widnieje napis „ECCE MATER TUA” („oto Matka twoja”). Życzę każdemu z Was i sobie, abyśmy przekraczając progi świątyni zawsze czuli się jak w domu, u mamy.

Chciałam zaznaczyć, że nie jest to opracowanie historyczne, a charakterystyka stylów jest niesamowicie pobieżna i bazuje na ogólnej wiedzy o danej epoce.

Paulina Zapasek