Gdzie należy szukać przyczyn takiej sytuacji? Złożyło się na to wiele czynników. Wśród nich można wyróżnić czynnik historyczny, ekonomiczny oraz brak odpowiedniej formacji. Nie bez znaczenia jest też fakt ambiwalentnego stosunku wiernych i duchowieństwa do tego problemu (w myśl zasady: „do wszystkiego można się przyzwyczaić”).

Uwarunkowania historyczne spowodowały, że do końca lat 80-tych minionego stulecia byliśmy państwem o szczelnie zamkniętych granicach. Tymczasem główne ośrodki, gdzie dokonywała się odnowa szat liturgicznych, znajdowały się w Europie Zachodniej za „żelazną kurtyną”. Kontakt z nimi był więc niemożliwy lub utrudniony. Z tego względu odnowa w Polsce wiązała się zazwyczaj z nieudolnym naśladownictwem. Do tego doszły problemy natury finansowej. Sytuacja ekonomiczna obywateli była ogólnie słaba, a co za tym idzie Kościół też był ubogi. Na reformę szat liturgicznych w Polsce brakowało po prostu środków finansowych. Ponadto występowały poważne problemy z bazą materiałową (np. brak tkanin w sklepach). Brakowało też ludzi odpowiednio przygotowanych do wykonywania odnowionych szat. Nie wykształciły się w Polsce ośrodki mogące nadawać ton tej odnowie.

Co można powiedzieć o szatach liturgicznych będących na wyposażeniu naszych kościołów?

Sporadycznie już tylko spotyka się tzw. szaty przedsoborowe (ornaty oraz stuły). Przeważnie są one w użyciu nie ze względu na walory artystyczne, ale dlatego że innych po prostu nie ma. Wiele – zwłaszcza kap i ornatów – wykonanych jest metodą chałupniczą, czyli z byle czego, byle jak, aby było, wiele jest także „przeróbek” – tzn. prób „unowocześniania” szat przedsoborowych. Bardzo wiele paramentów to owoce eksperymentów, zwłaszcza w dziedzinie ornamentyki. Ponadto wiele szat jest zwyczajnie brudnych i zniszczonych. Nie spotyka się autentycznych dzieł sztuki. Sporo jest natomiast szat, które nie będą „godnie i pięknie uświetniały kultu”1. Rysuje się zatem obraz pesymistyczny.

W Polsce przede wszystkim ciężko jest ludziom zrozumieć, że „piękno i wartość każdej szaty liturgicznej zależą od użytego materiału i formy szaty...”2. Według potocznej opinii tkanina „odpowiadająca powadze liturgii i osoby”3, zwłaszcza jeśli chodzi o szaty wierzchnie, to materiał przede wszystkim błyszczący i koniecznie sztuczny. Nic bardziej błędnego!

Istotnym kryterium wyboru odpowiedniej tkaniny nie jest obecnie jej jakość, lecz cena. Ciągle jeszcze wykonuje się u nas szaty wierzchnie z ciężkich tkanin, uważając je z bliżej nieokreślonych powodów za wartościowe i odpowiednie. Dużym błędem jest całkowita rezygnacja z materiałów naturalnych. Warto również skorzystać z możliwości, jakich obecnie dostarcza współczesna technologia włókiennicza (potrzeba fachowców!).

Tkaniny używane do wykonywania szat liturgicznych „powinny być przede wszystkim trwałe, odporne na działanie chemiczne, możliwe do łatwego czyszczenia, niemnące się, przewiewne, nie przyjmujące zbyt łatwo zanieczyszczeń, a przy tym zaliczane do włókien szlachetniejszych, używanych przy produkcji dobrych jakościowo tkanin”4.

Reasumując należy stwierdzić, iż paramenty powinno się wykonywać z tkanin wartościowych, szlachetnych i dobrej jakości, aby „odpowiadały powadze liturgii i osoby”5 oraz „godnie i pięknie uświetniały kult”6.

„Szaty liturgiczne w rozwoju historycznym wyłoniły się z przemian i po dzień dzisiejszy powinny podlegać tej ewolucji przynajmniej w niektórych aspektach”7. Na pewno takim aspektem jest ich forma czyli krój. W Polsce w tej dziedzinie panuje stagnacja.

Najpierw szaty przedsoborowe zastępowano szatami o wyjątkowo prymitywnej formie. Nikt nie przejmował się tym problemem; wartością naczelną było zastąpienie szat sprzed odnowy „czymś”. Brak było wzorców, fachowców i wszystko dokonywało się metodami chałupniczymi. Dobrze, że szybko udało się wypracować szaty o odpowiednim kroju. W przypadku szat typowo wierzchnich stosowano się do wzorców szat fałdzistych. Stworzono nową formę alby, gdyż stała się ona również szatą wierzchnią. Wypracowano też krój stuły przeznaczonej do koncelebry. Wszystkie te formy zawdzięczamy głównie naśladownictwu innych. Jednak w tym momencie ten proces ewolucji utknął w martwym punkcie (pomijam w tym miejscu rozmaite dziwne pomysły np. stuła trójdzielna!).

Najwięcej jest do zrobienia w kwestii kroju kapy i dalmatyki. Ciągle jeszcze widać tu wpływy szat przedsoborowych. Warto zająć się partiami przyszyjnymi szat typowo wierzchnich, zwłaszcza ornatu. Korzystna mogłaby się okazać większa otwartość na ewolucję formy ornatu, jaka ma obecnie miejsce na Zachodzie Europy (np. ornaty używane podczas Światowych Dni Młodzieży).

Dosyć wysokim poziomem kroju wyróżniają się w Polsce alby i komże. Alby nawiązują do wzoru włoskiego z kontrafałdą z tyłu i z przodu, a komże do rzymskiego z mereżką. Charakteryzują się też funkcjonalnością i ciekawym wykończeniem partii wokół szyi. Wreszcie są one dostępne w kilku rozmiarach.

Piętą Achillesową szat liturgicznych w naszym kraju jest ornamentyka. W tej dziedzinie OWMR stwierdza: „Dozwolone są ozdoby figuralne czy symbole wskazujące na sakralny charakter tych szat, ale nie takie, które nie przystoją ich sakralnemu charakterowi”8. Spotykana u nas ornamentyka ma charakter tradycyjny. Wszystkie spotykane w Polsce ozdoby paramentów można podzielić na następujące grupy:

  • znaki chrześcijańskie np. krzyż, ryba
  • chrystologiczne np. IHS, Α Ω
  • eucharystyczne np. winogrona, chleb, kłosy

Oprócz tego wiele szat, ze względu na pobożność ludową, ozdobionych jest symbolami Serca Jezusowego, wizerunkami świętych oraz znakami maryjnymi (np. litera M czy biała lilia).

Wyraźnie brakuje głęboko biblijnej symboliki, na miarę motywu tęczy9 z szat na Światowe Dni Młodzieży w Paryżu według projektu J.Ch de Castelbajac.

Warto też wspomnieć, iż często brakuje zwykłych artystycznych ozdób, które mogłyby współgrać i jednocześnie eksponować konkretne ozdoby figuralne i symbole, a przy tym odpowiadałyby sakralnemu charakterowi szat. Bardzo często bowiem wszelkie paramenty zawierają bardzo wiele różnych ozdób (nawet o bardzo głębokim znaczeniu) przez co ich wymowa zwyczajnie się zaciera.

Bardzo potrzebna wydaje się specyfikacja niektórych szat (ornat, stuła, dalmatyka) w odniesieniu do konkretnych świąt. Dziwnie wygląda celebracja Liturgii ku czci Męki Pańskiej w czerwonych szatach, ale z symbolami wskazującymi na Ducha Świętego. Są to szaty adekwatne raczej do Uroczystości Pięćdziesiątnicy.

Powinno się wycofać z użycia szaty wierzchnie (dotyczy zwłaszcza ornatów) z elementami patriotycznymi (np. napis Bóg Honor Ojczyzna, biały orzeł czy biały orzeł w okowach). Są to szaty historyczne, charakterystyczne dla okresu komunistycznej niewoli. Jako zabytkom należy im się szacunek, jednak obecnie tego typu ozdoby są zupełnie nieczytelne, a po drugie raczej nie przystoją sakralnemu charakterowi szaty liturgicznej – szata to nie sztandar.

Bardzo gruntownej odnowy wymagają szaty wierzchnie kapłana przeznaczone na obchody maryjne. Są to paramenty, które według obiegowej opinii muszą być bogato zdobione, dlatego często wyglądają jak kostiumy teatralne. Szaty te powinny wyróżniać się szlachetną prostotą.

Innym poważnym problemem związanym z odnową szat liturgicznych w Polsce jest kwestia kolorów używanych w liturgii. Czemu właściwie służą kolory? Jaka jest ich rola? „Rozmaitość kolorów szat liturgicznych ma uzewnętrznić charakter sprawowanych misteriów wiary, a także uzewnętrznić ideę rozwoju życia chrześcijańskiego w ciągu roku liturgicznego”10. W naszym kraju powoli funkcja barwy powoli się zaciera. Dominuje srebrna, złota i czerwona. Szaty są tak wykonane pod względem kolorystycznym, że ciężko jest stwierdzić właściwą barwę danej szaty.

Warto zaznaczyć, że w liturgii używa się następujących kolorów: biały, czerwony, zielony, fioletowy, różowy i czarny11. OWMR nie wspomina nic o takich kolorach jak niebieski czy złoty12. Barwa, którą używa się w święta i wspomnienia NMP, to barwa biała, a nie niebieska! W wymienionym wyżej dokumencie znajdujemy jeszcze następujący zapis: „W dni bardziej uroczyste można używać wspanialszych szat liturgicznych, chociażby nie były one w kolorze dnia”13.

Problem właściwej barwy szaty liturgicznej dotyczy zwłaszcza kap oraz dalmatyk, w mniejszym stopniu stuł oraz ornatów.

Rzadko w Polsce spotyka się kolor różowy. Jest to związane z uwarunkowaniami ekonomicznymi. Otóż wychodzi się z założenia, iż nieopłacalne jest fundowanie szat, które będą używane dwa razy w roku. Ponadto OWMR stwierdza, że koloru różowego „jeśli jest taki zwyczaj, można używać”14. Mimo to wyjątkowa symbolika i wymowa przemawia za jego używaniem podczas świętych obrzędów.

Bardzo często wpływ na zacieranie się właściwej barwy szat liturgicznych ma ornamentyka. Dlatego dobrze byłoby wszelkie zdobienia szat typowo wierzchnich umieszczać na pionowym pasie z tyłu i z przodu szaty. Pas ten może się też wyróżniać innym odcieniem barwy jaka jest przewidziana.

  1. Flüerer zaznacza, że współczesną szatę sakralną wyróżniają następujące cechy: „wyborowa tkanina, szlachetny krój oraz odpowiednie wykonanie”15. Dlatego należy ubolewać, iż w wykonawstwie szat liturgicznych w Polsce dominuje produkcja przemysłowa. Powoduje to, że poświęca się jakość na rzecz ilości. Ponadto taśmowa produkcja przesądza o przeciętności szat przeznaczonych do liturgicznego użytku. Tymczasem powinny być one owocem współpracy sztuki plastycznej i rzemiosła artystycznego, co jest gwarancją ich wysokiej jakości. Niestety szaty liturgiczne w naszym kraju przeważnie nie noszą znamion prawdziwej sztuki kościelnej. Są raczej przedmiotami, które „obrażają prawdziwy zmysł religijny czy to z powodu nieodpowiedniej formy, czy też z powodu niskiego poziomu, przeciętności lub naśladownictwa?”16.

Dlaczego tak się obecnie dzieje?

Jest to wynik niedostatecznego stosowania się do tego, co zawiera Konstytucja o Liturgii Świętej. Zapomina się, że sztuka ma służyć Liturgii z należną czcią i szacunkiem. Ani Ona, ani żadna świątynia nie jest miejscem wystaw artystycznych. Ta prawda musi nieustannie towarzyszyć twórcom. W Kościele może się swobodnie rozwijać również sztuka współczesna: „byleby z należną czcią i szacunkiem służyła świątyniom i obrzędom świętym, tak aby mogła swój głos dołączyć do tego cudownego hymnu chwały, który w poprzednich wiekach najwięksi artyści wyśpiewali na cześć wiary katolickiej”17.

Poważny problem stanowi brak odpowiednio uformowanych artystów, którzy mogliby się zająć sztuką kościelną. Nie przykłada się większej wagi do kwestii otoczenia opieką takiej grupy artystów. Brakuje też szkół mogących zająć się kształceniem w tak specyficznej dziedzinie. Tymczasem w Konstytucji o Liturgii czytamy: „Niech biskupi osobiście albo przez odpowiednich kapłanów (...) otoczą opieką artystów, aby w nich wpajać ducha sztuki kościelnej i świętej liturgii”18. „Ponadto celem wykształcenia artystów zaleca się zakładanie szkół lub akademii sztuki kościelnej w tych krajach, w których okaże się to potrzebne”19.

Warto również przyjrzeć się praktycznym elementom odnowy szat liturgicznych w Polsce. Zwłaszcza w kwestii pewnych niedociągnięć.

Jednym z powszechnych problemów, z którym ciężko jest się uporać, jest dopasowanie rozmiaru alby do konkretnych osób. Wyjątkowo nieestetycznie wygląda kapłan lub ministrant w zbyt krótkiej lub ciągnącej się po ziemi albie. Warto też zaznaczyć, że szaty te wykonuje się często z materiałów, które szybko ulegają zniszczeniu. Poza tym ich ogólny wygląd pozostawia wiele do życzenia. Szczególnie tragicznie prezentują się alby płócienne, wymagające krochmalenia, tym bardziej, że brak im odpowiedniego wykończenia partii przyszyjnych oraz zdobią je wątpliwej jakości hafty i koronki. Rzadko też spotyka się alby dla kapłanów do koncelebry.

Spotykamy w Polsce zjawisko wyróżniania poprzez podbicie czerwoną tkaniną alb dla kapłanów odznaczonych tak zwanymi godnościami kościelnymi. Proceder ten należy ocenić jednak negatywnie. Alba wprowadza równość między osobami stojącymi na tym samym stopniu hierarchii, czy też pełniącymi posługi nie wynikające ze święceń. W duszy kapłana Duch Święty utrwalił „ikonę” Chrystusa. Winno to każdemu kapłanowi wystarczyć, bez żadnych dodatkowych ozdób, które wprowadzają zbyteczne rozróżnienia w gronie tego samego prezbiterium20. Trzeba przyznać jednak, że coraz częściej spotyka się już alby z prawdziwego zdarzenia. Ich specyficzny krój nie wymaga używania paska i humerału21. Warunkuje to zjawisko zaniku używania podczas liturgii tych szat.

Podobne problemy są związane również z komżą. Szata ta często przypomina bardziej strój dla stracha na wróble niż ten, jaki ma być używany podczas liturgii. Często jest ona wykonana z firanki. Poza tym sama jakość wykonania pozostawia wiele do życzenia. Jest brudna i pognieciona, a czasami nawet podarta. Na szczęście w tej dziedzinie też wiele się zmienia. Pojawiają się komże zasługujące na miano autentycznej szaty liturgicznej.

Wiele kwestii problematycznych jest związanych ze stułą. Praktycznie nie spotyka się stuł dla diakonów. Muszą sobie niestety radzić przy pomocy agrafki lub różnych spinek. Nie jest to chyba zgodne z powagą liturgii. Trudno jest też ludziom zrozumieć istnienie różnych form stuły w zależności od jej funkcji. Stuła ubierana przez kapłana pod ornat musi się różnić od stuły nakładanej do koncelebry. Ta druga musi posiadać wszak cechy szaty wierzchniej.

Brak jest w Polsce kompletów szat liturgicznych przeznaczonych do koncelebry Mszy Św. Standardowo sytuacja prezentuje się następująco: kapłani ubierają ornaty dopóki ich wystarczy, pozostali kapłani otrzymują stuły (często sami muszą je przynieść). Ornaty i stuły nie mają ze sobą nic wspólnego: nie łączy ich kolor, forma ani ornamentyka. Wszystko ma charakter prowizoryczny i jest dziełem przypadku. Taki zestaw szat przekreśla istotę koncelebry, która jest wyrazem jedności kapłaństwa. Szkoda, że do kwestii kompletów szat do koncelebry przykłada się znaczącą tylko jeśli jest to związane z celebrą papieską. Tymczasem warto wprowadzić do liturgicznego życia diecezji (np. msza krzyżma, pielgrzymki, konferencje itp.) a nawet parafii zestawy składające się z ornatu dla przewodniczącego liturgii, ornatów i stuł dla koncelebransów22 oraz dalmatyk dla diakonów.

Bardzo poważnym problemem w naszym kraju jest czystość szat używanych podczas liturgii. Dotyczy to zwłaszcza komż i alb, które często są raczej szare niż białe. Sporo problemów sprawiają również szaty typowo wierzchnie wykonane z materiałów, których nie można prać chemicznie. Jednak ogólnie rzecz biorąc jest to kwestia braku dobrej woli, nie możliwości. Tymczasem należy przykładać ogromną wagę do troski o piękno i czystość szat liturgicznych. W tym bowiem także wyraża się żywa miłość do Pana, który powierzył się nam w Eucharystii23.

Kiedy Stolica Apostolska ogłosiła Instrukcję o niektórych kwestiach dotyczących współpracy wiernych świeckich w ministerialnej posłudze kapłanów, w której przypomniała o obowiązku wkładania szat liturgicznych przez duchownych (art. 6 § 2), wielu uważało, że Polski to nie dotyczy. Tymczasem sytuacja wygląda inaczej. Również w naszym kraju ten problem jest obecny.

Kapłani stronią od używania komży podczas sprawowania sakramentu pokuty i pojednania. Niezwykle rzadko stosuje się szaty liturgiczne zgodnie z przepisami podczas różnych obrzędów błogosławieństw.

Co ciekawe problem dotyczy też ubierania alby podczas Eucharystii. Otóż niektóre zgromadzenia zakonne noszące białe habity wychodzą z założenia, że zastępuje on albę. Z tego powodu wcale jej nie ubierają. Jest to typowy przykład braku rozumienia właściwego sensu używania odmiennych szat w trakcie liturgii. Analogicznie alby nie powinien wkładać papież, a przecież to robi.

Zasadniczo rezygnuje się z używania dalmatyki i kapy. Przepisy liturgiczne wyraźnie stwierdzają: gdy dalmatyki brak lub gdy obrzędy są sprawowane mniej uroczyście, diakon może jej nie wkładać. Normą jest więc używanie dalmatyki. Tymczasem można zauważyć nadużycia w tej kwestii. Motywuje się takie przypadki różnymi irracjonalnymi argumentami np. wyjątkowo upalną pogodą24. Podobnie wygląda sytuacja z używaniem kapy, np. niezwykle rzadko kapłani wkładają tę szatę, gdy mają udzielić błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem!25

Sporadycznie dochodzi do poważnych nadużyć, takich jak nieubieranie ornatu do sprawowania Eucharystii czy używanie przez akolitów dalmatyki i kapy.

Odrębną kwestią jeśli chodzi o szaty liturgiczne jest strój służby liturgicznej. Ta sfera podlega ostatnio nieustannemu rozwojowi. Stało się tak za sprawą programu formacyjnego służby liturgicznej opracowanego przez Krajowe Duszpasterstwo Służby Liturgicznej. Zakładał on podział na stopnie ministranckie. Każdy ze stopni musiał się wyróżniać przy ołtarzu strojem. I tak pojawili się kandydaci noszący szarfę. Właściwe stopnie ministranckie odróżniały paski na pelerynce (jeden, dwa lub trzy). Dodatkowo niektórzy mieli prawo nosić sutanki ministranckie. Oczywiście każdy ministrant (nie kandydat) nosił komżę. Dopiero lektor miał prawo nosić albę.26 Na kanwie tego festiwalu mody liturgicznej pojawiły się następne cudowne pomysły. Z czasem wprowadzono jeszcze jeden stopień ministrancki – aspiranta. Przy ołtarzu wyróżnia go to, że nosi szarfę lub kolorową plakietkę z napisem „aspirant”. Wśród służby liturgicznej noszącej alby poszczególne stopnie ministranckie wyróżnia kolor cingulum. Wprowadzono elementy strojów zakonnych: pas, szkaplerz i krzyż. Pojawiły się też przedziwne insygnia: pierścień lektorski.

Cała ta różnorodność prezentuje się wyjątkowo żałośnie. Warto więc powrócić do zasady, iż w liturgii wszystko (szaty również) powinno odznaczać się szlachetną prostotą. Stąd trzeba wspomnieć, że zgodnie z OWMR: Szatą liturgiczną wspólną dla wszystkich szafarzy wyświęconych i ustanowionych jakiegokolwiek stopnia jest alba, przepasana na biodrach paskiem, jeżeli nie jest uszyta w taki sposób, że przylega do ciała nawet bez paska. Jeżeli alba nie osłania dokładnie zwykłego stroju koło szyi, przed przywdzianiem alby należy nałożyć humerał. Tak więc moim zdaniem szatą liturgiczną służby ołtarza winna być tylko alba lub komża bez żadnych dodatków.

Odnowa szat liturgicznych w Polsce jest niestety związana z niszczeniem starych i zabytkowych szat. Tymczasem winny być one zachowane jako znaki materialne historii i kultury Kościoła. Ks. dr Marian Zielniok postuluje w tej kwestii organizowanie przy każdej parafii „izb pamięci”, a w diecezjach tworzenie zbiorów muzealnych cenniejszych okazów. Takie rozwiązanie wydaje się sensowniejsze niż palenie tych szat. Ponadto Konstytucja o liturgii stwierdza: Niech ordynariusze troskliwie czuwają, aby nie przechodziły w obce ręce ani nie niszczały sprzęty kościelne lub cenne przedmioty, które są ozdobą domu Bożego27. Problemem jest jedynie brak osób, które mogłyby podjąć właściwą posługę wobec tych dóbr kultury.

W naszym kraju proces odnowy szat liturgicznych ciągle trwa. Moim zdaniem kwestie które wymagają podjęcia konkretnych działań to:

  1. Formacja osób, które mogłyby projektować szaty liturgiczne oraz zająć się ich wykonawstwem. W tej materii konieczna jest współpraca z artystami!
  2. Głęboka troska o to, aby szaty dla służby liturgicznej odznaczały się szlachetną prostotą!
  3. Dbanie o odpowiednią jakość szat liturgicznych. Dopuszczanie do użytku liturgicznego szat wykonanych z odpowiednich materiałów, charakteryzujących się ciekawą formą i właściwą ornamentyką.
  4. Formacja osób, które podczas liturgii wkładają szaty.
  5. Wierność przepisom liturgicznym, zwłaszcza w kwestii używania szat oraz stosowania kolorów liturgicznych.
  6. Troska o zachowanie tradycyjnego kanonu kolorów liturgicznych.

Paweł Krawczyk