Po przyjęciu od archanioła Gabriela Dobrej Nowiny, Maryja w Magnificat profetycznie sławi miłosierdzie, z którym Bóg Ją wybrał. Tym samym zaręczona z Józefem Dziewica z Nazaretu stała się doskonałą ikoną Kościoła, który ewangelizuje, bo sam jest nieustannie ewangelizowany za sprawą Ducha Świętego, który zapłodnił jej dziewicze łono. W tradycji prorockiej miłosierdzie – jak wskazuje etymologia tego słowa – ma ścisły związek z matczynym łonem (rahamim) i z dobrocią wielkoduszną, wierną i współczującą (hesed), praktykowaną w związkach małżeńskich i w rodzinie.

  1. Przymierze Boga z ludźmi: historia miłosierdzia.

Tajemnica Bożego Miłosierdzia objawia się w dziejach Przymierza między Bogiem i Izraelem. Bóg jest bowiem zawsze bogaty w miłosierdzie, w każdych okolicznościach gotowy otoczyć swój lud wielką czułością i współczuciem, zwłaszcza w najbardziej dramatycznych momentach, gdy niewierność zrywa przymierze i trzeba je na nowo ustanowić, w sposób bardziej stabilny, w sprawiedliwości i prawdzie. Jest to prawdziwy dramat miłości, w którym Bóg odgrywa rolę zdradzonego Ojca i męża, a Izrael – niewiernych syna/córki i małżonki. Właśnie obrazy z życia rodzinnego – jak w Księdze Ozeasza (por. Oz 1-2) – pokazują, jak bardzo Bóg pragnie związać się ze swoim ludem.

Ten dramat miłości osiągnął swój szczyt w Synu, który stał się człowiekiem. Na Niego Bóg wylał swe bezgraniczne miłosierdzie, czyniąc z niego „wcielone Miłosierdzie” (por. Misericordiae Vultus, 8). Jako człowiek, Jezus z Nazaretu jest w pełni synem Izraela. Uosabia owo doskonałe słuchanie Boga, które jest wymagane od każdego Żyda w Szema Jisrael, jeszcze dzisiaj stanowiące sedno przymierza Boga z Izraelem: “Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem – Pan jedynie. Będziesz więc miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił” (Pwt 6, 4-5). Syn Boży jest Oblubieńcem czyniącym wszystko, by zdobyć miłość swojej Oblubienicy, z którą łączą Go więzy bezwarunkowej miłości, uwidoczniającej się w wiecznych zaślubinach z nią.

To jest pulsujące serce kerygmatu apostolskiego, w którym Boże miłosierdzie ma centralne i fundamentalne miejsce. On jest „pięknem zbawczej miłości Boga objawionej w Jezusie Chrystusie, który umarł i zmartwychwstał” (Evangelii gaudium, 36), głównym orędziem, “do którego trzeba stale powracać i słuchać na różne sposoby i które trzeba stale głosić podczas katechezy” (tamże, 164). Miłosierdzie zatem wyraża zachowanie Boga w stosunku do grzesznika, ofiarując mu jeszcze jedną możliwość skruchy, nawrócenia i wiary” (Misericordiae Vultus, 21), a tym samym odbudowania relacji z Nim. W Jezusie Ukrzyżowanym Bóg pragnie dotrzeć do grzesznika, który odszedł najdalej, tam właśnie, gdzie się zagubił i od Niego oddalił. Robi to z nadzieją, że zdoła poruszyć zatwardziałe serce swojej Oblubienicy.

  1. Dzieła miłosierdzia

Miłosierdzie Boże zmienia serce człowieka i pozwala mu doświadczyć wiernej miłości, sprawiając, że i on staje się zdolny do miłosierdzia. Wciąż odnawiającym się cudem jest fakt, że miłosierdzie Boże może opromienić życie każdego z nas, pobudzając nas do miłości bliźniego i tego, co tradycja Kościoła nazywa uczynkami miłosierdzia względem ciała i duszy. Przypominają nam one o tym, że nasza wiara wyraża się w konkretnych, codziennych uczynkach, które mają pomagać naszemu bliźniemu w potrzebach jego ciała i duszy i na podstawie których będziemy sądzeni: karmienie, nawiedzanie, pocieszanie, pouczanie. Dlatego życzyłem sobie, „aby chrześcijanie zastanowili się podczas Jubileuszu nad uczynkami miłosierdzia względem ciała i duszy. Będzie to sposób na obudzenie naszego sumienia, często uśpionego w obliczu dramatu ubóstwa, a także na wchodzenie coraz głębiej w serce Ewangelii, gdzie ubodzy są uprzywilejowani przez Boże miłosierdzie” (Misericordiae Vultus, 15). Bowiem to w człowieku ubogim i potrzebującym ciało Chrystusa „staje się znów widoczne w umęczonych, poranionych, ubiczowanych, niedożywionych, uciekinierach..., abyśmy mogli Go rozpoznać, dotknąć i troskliwie Mu pomóc” (tamże). Niebywała i skandaliczna tajemnica przedłużającego się w dziejach cierpienia Niewinnego Baranka, krzaku gorejącego bezinteresowną miłością, przed którym można tylko, jak Mojżesz, zdjąć z nóg sandały (por. Wj 3, 5); a jeszcze bardziej, gdy ubogim jest brat lub siostra w Chrystusie cierpiący z powodu swojej wiary.

W obliczu tej miłości potężnej jak śmierć (por. Pnp 8, 6) najnędzniejszym ubogim jest ten, kto nie chce przyznać się, że nim jest. Wydaje mu się, że jest bogaty, a w rzeczywistości jest najuboższym z ubogich. A to dlatego, że jest niewolnikiem grzechu, który każe mu używać swego bogactwa i władzy nie po to, by służyć Bogu i bliźnim, ale by zagłuszyć w sobie myśl, że i on w rzeczywistości jest tylko ubogim żebrakiem. Im większym bogactwem i władzą dysponuje, tym większe może się stać jego kłamliwe zaślepienie. Dochodzi do tego, że nie chce nawet widzieć ubogiego Łazarza, żebrzącego u drzwi jego domu (por. Łk 16, 20-21), który jest figurą Chrystusa żebrzącego w ubogich o nasze nawrócenie. Łazarz stanowi możliwość nawrócenia, którą Chrystus nam daje, a której być może nie widzimy. Temu zaślepieniu towarzyszy pełna pychy żądza wszechmocy, w której rozlegają się złowieszczo szatańskie słowa: “będziecie jak Bóg” (Rdz 3, 5), będące źródłem każdego grzechu. Ta żądza może przyjąć formę społeczną i polityczną, jak pokazały systemy totalitarne XX w. i jak pokazują dzisiaj ideologie promujące jedyną słuszną myśl oraz technonaukę, dążące do tego, by Bóg stał się nieistotny, a człowiek został sprowadzony do masy, którą można posługiwać się w sposób instrumentalny. Obecnie mogą to pokazywać także struktury grzechu związane z modelem fałszywego rozwoju, opartego na kulcie pieniądza, który zobojętnia na los ubogich bogatsze osoby i społeczeństwa, które zamykają przed nimi drzwi, odmawiając nawet tego, by ich zobaczyć.

Dla wszystkich zatem Wielki Post w tym Roku Jubileuszowym jest sprzyjającym momentem, by wreszcie móc wyjść z wyobcowania poprzez słuchanie Słowa Bożego oraz uczynki miłosierdzia. Poprzez uczynki względem ciała – dotykamy ciała Chrystusa w braciach i siostrach, którzy potrzebują, by ich nakarmić, odziać, przyjąć do domu i nawiedzić, a poprzez uczynki duchowe – dawanie rad, pouczanie, darowanie uraz, upominanie i modlitwę, obcujemy bardziej bezpośrednio z naszą własną grzesznością. Z tego powodu uczynków względem ciała i względem ducha nigdy nie należy od siebie oddzielać. Bowiem właśnie wtedy, gdy dotyka w ubogim człowieku ciała Chrystusa Ukrzyżowanego, grzesznik może otrzymać w darze uświadomienie sobie, że on sam jest biednym żebrakiem. Na tej drodze także “pyszniący się”, “władcy”, “bogacze”, o których mówi Magnificat, mają możliwość spostrzeżenia, że są niezasłużenie miłowani przez Chrystusa Ukrzyżowanego, który umarł i zmartwychwstał również dla nich. Tylko ta miłość może zaspokoić pragnienie nieskończonego szczęścia i miłości, które człowiek usiłuje osiągnąć, łudząc się, że je znajdzie w kulcie wiedzy, bogactwa i władzy. Jest jednak zawsze niebezpieczeństwo, że coraz szczelniej zamykając się na Chrystusa, który w ubogich i potrzebujących wciąż puka do drzwi ich serc, pyszni, możni i bogaci skażą sami siebie na tę otchłań samotności, którą jest piekło. Dlatego dla nich i dla nas wszystkich na nowo rozbrzmiewają pełne bólu słowa Abrahama: „Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają!” (Łk 16, 29). Słuchanie Słowa i wprowadzanie go w życie przygotowuje nas w najlepszy sposób do świętowania ostatecznego zwycięstwa nad grzechem i nad śmiercią Zmartwychwstałego Oblubieńca, Tego który pragnie oczyścić swą Oblubienicę, która oczekuje na Jego przybycie.

Nie zmarnujmy tego czasu Wielkiego Postu, który sprzyja nawróceniu! Prośmy o to przez macierzyńskie wstawiennictwo Dziewicy Maryi, która jako pierwsza, w obliczu wielkiego Bożego miłosierdzia, jakim Bóg Ją darmo obdarował, uniżyła się (por. Łk 1, 48) mówiąc, że jest pokorną służebnicą Pańską (por. Łk 1, 38).

Watykan, 4 października 2015 r.

Święto św. Franciszka z Asyżu

Franciscus


I NIEDZIELA

„Po przyjęciu od archanioła Gabriela Dobrej Nowiny, Maryja w Magnificat profetycznie sławi miłosierdzie, z którym Bóg Ją wybrał. Tym samym zaręczona z Józefem Dziewica z Nazaretu stała się doskonałą ikoną Kościoła, który ewangelizuje, bo sam jest nieustannie ewangelizowany za sprawą Ducha Świętego, który zapłodnił jej dziewicze łono. W tradycji prorockiej miłosierdzie – jak wskazuje etymologia tego słowa – ma ścisły związek z matczynym łonem (rahamim) i z dobrocią wielkoduszną, wierną i współczującą (hesed), praktykowaną w związkach małżeńskich i w rodzinie.”

Magnificat – hymn, który każdego dnia powtarzamy podczas Nieszporów ukazuje nam wielkość Miłosierdzia Bożego. Miłosierdzie jest jedynym przymiotem Bożym, który Maryja wspomina aż dwa razy. Pierwszy raz następuje to w słowach, że „Jego miłosierdzie z pokolenia na pokolenie nad tymi, którzy się go boją”, czyli że każdy bogobojny i ufający Bogu człowiek, bez względu na swoją przeszłość, czy pochodzenie, ma dostęp do tego wielkiego daru, jakim jest Boże miłosierdzie. Drugi raz Maryja mówi o miłosierdziu w słowach „Ujął się za swoim sługą Izraelem, pomny na swe miłosierdzie”, co w połączeniu z dalszymi słowami o obietnicy danej Abrahamowi i jego potomstwu, ukazuje nam ponadczasowość dostępu do tej wielkiej miłości Boga względem człowieka, która trwa przez wieki i na wieki, równocześnie uzupełniając i przypieczętowując pierwsze słowa wypowiedziane na temat miłosierdzia przez Maryję, która poprzez Zwiastowanie została napełniona zarówno Miłosierdziem, jak i Duchem Świętym.

Dzisiaj odzwierciedleniem Bożego Miłosierdzia jest Kościół, który poprzez dzieło ewangelizacji nieustannie głosi Dobrą Nowinę o tym, że Bóg jest miłością. Tym samym jednym z podstawowych zadań Kościoła, a co za tym idzie również i każdego człowieka (a w szczególności nas – osób żyjących charyzmatem Światło-Życie) powinno być wpatrywanie się w Niepokalaną, jako wzór osoby, która zaufała Panu Bogu, jego słowu i tym samym została napełniona Duchem Świętym, stając się niejako pierwszym członkiem i prekursorką Kościoła. Dokładnie tego samego Ducha otrzymał Kościół w wieczerniku i tym samym może dopełniać dzieła ewangelizacji, ponieważ sam jest nieustannie ewangelizowany.

Mówiąc o miłosierdziu, warto również zwrócić uwagę na starotestamentalną, hebrajską etymologię tego słowa. Tych określeń było kilka, gdzie na pierwszy plan wybijały się pojęcia ר ס ת (hesed) i ם י מ ת ב (rahamim). Oba pojęcia są ściśle ze sobą powiązane, ponieważ znajdują swoje odzwierciedlenie w rodzinie. Hesed jest miłosierdziem, które ma cechy ojca – jest to miłosierdzie niosące pomoc, sprawiedliwe, łaskawe, przyjacielskie, nieunoszące się gniewem i zobowiązujące. Z kolei rahamim określa miłosierdzie matczyne – delikatną, niezasłużoną, darmową dobroć, tkliwość, cierpliwość i wyrozumiałość wraz z gotowością przebaczania. W ten sposób w Bogu zespala się miłość matczyna, która wynika z więzi, które powstają już w łonie, z dobrocią wielkoduszną, wierną i współczującą kochającego ojca. Mając na uwadze te cechy, jesteśmy zobowiązani być miłosiernymi względem siebie w naszych rodzinach, na wzór Boga, który nawet własnego Syna nie oszczędził z miłości. W ten sposób i my bądźmy Apostołami i głosicielami Bożego Miłosierdzia, począwszy od naszych rodzin i małżeństw.

Paweł Kachel


II Niedziela

"Tajemnica Bożego Miłosierdzia objawia się w dziejach Przymierza między Bogiem i Izraelem. Bóg jest bowiem zawsze bogaty w miłosierdzie, w każdych okolicznościach gotowy otoczyć swój lud wielką czułością i współczuciem, zwłaszcza w najbardziej dramatycznych momentach, gdy niewierność zrywa przymierze i trzeba je na nowo ustanowić, w sposób bardziej stabilny, w sprawiedliwości i prawdzie. Jest to prawdziwy dramat miłości, w którym Bóg odgrywa rolę zdradzonego Ojca i męża, a Izrael – niewiernych syna/córki i małżonki. Właśnie obrazy z życia rodzinnego – jak w Księdze Ozeasza (por. Oz 1-2) – pokazują, jak bardzo Bóg pragnie związać się ze swoim ludem.

Ten dramat miłości osiągnął swój szczyt w Synu, który stał się człowiekiem. Na Niego Bóg wylał swe bezgraniczne miłosierdzie, czyniąc z niego „wcielone Miłosierdzie” (por. Misericordiae Vultus, 8). Jako człowiek, Jezus z Nazaretu jest w pełni synem Izraela. Uosabia owo doskonałe słuchanie Boga, które jest wymagane od każdego Żyda w Szema Jisrael, jeszcze dzisiaj stanowiące sedno przymierza Boga z Izraelem: “Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem – Pan jedynie. Będziesz więc miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił” (Pwt 6, 4-5). Syn Boży jest Oblubieńcem czyniącym wszystko, by zdobyć miłość swojej Oblubienicy, z którą łączą Go więzy bezwarunkowej miłości, uwidoczniającej się w wiecznych zaślubinach z nią.

To jest pulsujące serce kerygmatu apostolskiego, w którym Boże miłosierdzie ma centralne i fundamentalne miejsce. On jest „pięknem zbawczej miłości Boga objawionej w Jezusie Chrystusie, który umarł i zmartwychwstał” (Evangelii gaudium, 36), głównym orędziem, “do którego trzeba stale powracać i słuchać na różne sposoby i które trzeba stale głosić podczas katechezy” (tamże, 164). Miłosierdzie zatem wyraża zachowanie Boga w stosunku do grzesznika, ofiarując mu jeszcze jedną możliwość skruchy, nawrócenia i wiary” (Misericordiae Vultus, 21), a tym samym odbudowania relacji z Nim. W Jezusie Ukrzyżowanym Bóg pragnie dotrzeć do grzesznika, który odszedł najdalej, tam właśnie, gdzie się zagubił i od Niego oddalił. Robi to z nadzieją, że zdoła poruszyć zatwardziałe serce swojej Oblubienicy."

Przez swoje wzywanie do nawrócenia Wielki Post bardzo mocno kojarzy się z sakramentem pokuty. Podobnie działają wielkopostne pieśni i piosenki, które przypominają, że nasz grzech zranił Jezusa. Wobec tych wezwań większość z nas postanawia w czasie Wielkiego Postu pojednać się z Bogiem i drugim człowiekiem. Pytanie jakie się nasuwa, to czy uświadamiamy sobie jak wielkie jest miłosierdzie Boga wobec każdego z nas.

Przypomina nam o tym papież pisząc „Tajemnica Bożego Miłosierdzia objawia się w dziejach Przymierza między Bogiem i Izraelem. Bóg jest bowiem zawsze bogaty w miłosierdzie, w każdych okolicznościach gotowy otoczyć swój lud wielką czułością i współczuciem, zwłaszcza w najbardziej dramatycznych momentach, gdy niewierność zrywa przymierze i trzeba je na nowo ustanowić, w sposób bardziej stabilny, w sprawiedliwości i prawdzie”. Myślę, że jest to zachęta, aby spojrzeć na swoje życie przez pryzmat relacji z Bogiem. Warto zastanowić się ile razy klękaliśmy przy kratach konfesjonału i ile razy obiecywaliśmy poprawę. Jaka wielka jest cierpliwość i miłosierdzie Boga?

Warto na koniec zauważyć jak papież nazywa prawdę o miłosiernej miłości. Pisze, że jest to pulsujące serce kerygmatu. Życzmy sobie, aby ta prawda ożywiała naszą wiarę i relację z Bogiem i bliźnimi.

Paulina Kucaba


III NIEDZIELA

"Miłosierdzie Boże zmienia serce człowieka i pozwala mu doświadczyć wiernej miłości, sprawiając, że i on staje się zdolny do miłosierdzia. Wciąż odnawiającym się cudem jest fakt, że miłosierdzie Boże może opromienić życie każdego z nas, pobudzając nas do miłości bliźniego i tego, co tradycja Kościoła nazywa uczynkami miłosierdzia względem ciała i duszy. Przypominają nam one o tym, że nasza wiara wyraża się w konkretnych, codziennych uczynkach, które mają pomagać naszemu bliźniemu w potrzebach jego ciała i duszy i na podstawie których będziemy sądzeni: karmienie, nawiedzanie, pocieszanie, pouczanie. Dlatego życzyłem sobie, „aby chrześcijanie zastanowili się podczas Jubileuszu nad uczynkami miłosierdzia względem ciała i duszy. Będzie to sposób na obudzenie naszego sumienia, często uśpionego w obliczu dramatu ubóstwa, a także na wchodzenie coraz głębiej w serce Ewangelii, gdzie ubodzy są uprzywilejowani przez Boże miłosierdzie” (Misericordiae Vultus, 15). Bowiem to w człowieku ubogim i potrzebującym ciało Chrystusa „staje się znów widoczne w umęczonych, poranionych, ubiczowanych, niedożywionych, uciekinierach..., abyśmy mogli Go rozpoznać, dotknąć i troskliwie Mu pomóc” (tamże). Niebywała i skandaliczna tajemnica przedłużającego się w dziejach cierpienia Niewinnego Baranka, krzaku gorejącego bezinteresowną miłością, przed którym można tylko, jak Mojżesz, zdjąć z nóg sandały (por. Wj 3, 5); a jeszcze bardziej, gdy ubogim jest brat lub siostra w Chrystusie cierpiący z powodu swojej wiary."

„Pewien człowiek miał drzewo figowe zasadzone w swojej winnicy; przyszedł i szukał na nim owoców, ale nie znalazł. Rzekł więc do ogrodnika: Oto już trzy lata, odkąd przychodzę i szukam owocu na tym drzewie figowym, a nie znajduję. Wytnij je: po co jeszcze ziemię wyjaławia? Lecz on mu odpowiedział: Panie, jeszcze na ten rok je pozostaw; ja okopię je i obłożę nawozem; może wyda owoc. A jeśli nie, w przyszłości możesz je wyciąć.” (Łk 1,1-9). Ta Ewangelia łączy się mocno z tym co pisze papież Franciszek w kolejnym fragmencie Orędzia na Wielki Post. Każdy z nas ma taki moment w swoim życiu kiedy jest nieurodzajnym drzewem figowym. Czy to w relacji z dziećmi, mężem, żoną, przyjacielem, podopiecznym, kolegą z pracy, szefem itp. Papież pisze, że „Miłosierdzie Boże zmienia serce człowieka i pozwala mu doświadczyć wiernej miłości, sprawiając, że i on staje się zdolny do miłosierdzia.” Bardzo łatwo się poddać kiedy nie wydajemy owoców. Ale mam wrażenie, że dzisiaj coraz łatwiej nam rezygnować z drugiego człowieka, z jego biedy i ubóstwa. Znieczulamy się na potrzebę miłosierdzia innych. A to ono rodzi owoce. Wielki Post daje nam mnóstwo możliwości do nawracania się, posługując się Bożym Miłosierdziem. Praktycznie na każdym kroku mamy okazję do walki o Miłość i dla Miłości. Bo tylko Ona rodzi Miłość. Nasze miłosierdzie nie ma się dokonywać przez wielkie rzeczy, bo wtedy łatwiej człowiekowi znaleźć wymówkę. Nie stać mnie, nie mam czasu, nie umiem. Tutaj chodzi o proste, bezinteresowne gesty, słowa czy czyny. O odnalezienie Chrystusa w człowieku, który został nam dany. To tyczy się też sytuacji odwrotnej. Jeżeli to ja potrzebuję miłosierdzia, to muszę przestać wreszcie je odrzucać. Muszę je przyjąć i pozwolić sobie doświadczyć „wiernej miłości” aby wydać owoc. Walka zawsze rozgrywa się w dwóch sercach i duszach. Dlatego niech ten kolejny tydzień Wielkiego Postu będzie naszą walką o Chrystusa i miłosierdzie w dwóch sercach, moim i drugiego człowieka.

Magdalena Żelechowska


IV Niedziela

"W obliczu tej miłości potężnej jak śmierć (por. Pnp 8, 6) najnędzniejszym ubogim jest ten, kto nie chce przyznać się, że nim jest. Wydaje mu się, że jest bogaty, a w rzeczywistości jest najuboższym z ubogich. A to dlatego, że jest niewolnikiem grzechu, który każe mu używać swego bogactwa i władzy nie po to, by służyć Bogu i bliźnim, ale by zagłuszyć w sobie myśl, że i on w rzeczywistości jest tylko ubogim żebrakiem. Im większym bogactwem i władzą dysponuje, tym większe może się stać jego kłamliwe zaślepienie. Dochodzi do tego, że nie chce nawet widzieć ubogiego Łazarza, żebrzącego u drzwi jego domu (por. Łk 16, 20-21), który jest figurą Chrystusa żebrzącego w ubogich o nasze nawrócenie. Łazarz stanowi możliwość nawrócenia, którą Chrystus nam daje, a której być może nie widzimy. Temu zaślepieniu towarzyszy pełna pychy żądza wszechmocy, w której rozlegają się złowieszczo szatańskie słowa: “będziecie jak Bóg” (Rdz 3, 5), będące źródłem  każdego grzechu. Ta żądza może przyjąć formę społeczną i polityczną, jak pokazały systemy totalitarne XX w. i jak pokazują dzisiaj ideologie promujące jedyną słuszną myśl oraz technonaukę, dążące do tego, by Bóg stał się nieistotny, a człowiek został sprowadzony do masy, którą można posługiwać się w sposób instrumentalny. Obecnie mogą to pokazywać także struktury grzechu związane z modelem fałszywego rozwoju, opartego na kulcie pieniądza, który zobojętnia na los ubogich bogatsze osoby i społeczeństwa, które zamykają przed nimi drzwi, odmawiając nawet tego, by ich zobaczyć"

Idę drogą a tam wystawa sklepu odzieżowego, ale ja jej nie widzę. Nie! Ja nie chcę jej widzieć! Idę drogą, a tam bezdomny prosi o chleb, ale ja go nie widzę. Nie! Ja go nie chcę widzieć!. Idę drogą, a tam stoi stary krzyż, ale ja go nie widzę. Nie! Ja go nie chcę widzieć! Czemu? Bo to codzienny widok?

Zaślepienie, słowo klucz w dzisiejszym fragmencie Orędzia, co ono znaczy? Czy to, że nie widzę zupełnie nic? Nie! Raczej to patrzenie staje się wybiórcze, widzę to co chcę widzieć, zauważam to co chcę zauważyć… I tak nie zwracam już uwagi na tę wystawę, bo ile można patrzeć na to samo? Na tego bezdomnego, który w sumie przy tej drodze stoi już od tygodnia, może niech pójdzie gdzie indziej? Na ten stary krzyż, bo stoi tu od zawsze i w sumie tylko ogranicza widoczność, a może lepiej w tym miejscu postawić jakiś znak, może baner reklamowy? Jak często nas to dotyczy?

Ten stary krzyż, bo warto przy nim teraz się zatrzymać, ma o czymś przypominać, o czymś o czym na co dzień nie myślimy, o tej Miłości, która dla nas zawisła na drzewie krzyża. Bóg zechciał dla nas umrzeć, a my żyjąc w tym naszym idealnym świecie patrzymy tylko na to jak by tu się wzbogacić, jak zrobić żeby to MNIE żyło się tu jak najlepiej, a drugi człowiek? A Bóg? Niech sobie będą, ale niech nie wtrącaj mi się w moje życie i w moje sprawy! A zresztą Boga mogę spotkać gdzie chcę i kiedy chcę, nie potrzebuje do tego drugiego człowieka…

Wielki Post powoli zbliża się do końca, może warto usiąść i pomyśleć „Co mnie zaślepia i czy potrafię zobaczyć Boga w drugim człowieku?”

Tomasz Dragańczuk


VI NIEDZIELA

„Roku Jubileuszowym jest sprzyjającym momentem, by wreszcie móc wyjść z wyobcowania poprzez słuchanie Słowa Bożego oraz uczynki miłosierdzia.”

Naturalnymi relacjami w świecie są relacje rodzinne. One często wyznaczają nam kierunek życia i postępowania. Na potwierdzenie można przytoczyć kilka naszych polskich porzekadeł: „co w rodzinie to nie zginie”, „koszula bliższa ciału”, „nie wolna kalać własnego gniazda” czy „własne brudy pierze się we własnym domu”. To nasze zwyczajne postępowanie. Ale akcentując tak silna relację rodzinną, możemy, bo nie jest to reguła, zapomnieć o tym że Jezus Chrystus mobilizuje nas do wyjścia z tymi relacjami do tych, którzy nie mieszczą się w rodzinne klimaty rozumiane potocznie. Jezus Chrystus pragnie abyśmy nie traktowali nikogo jak obcego ale we wszystkich widzieli braci i siostry i potrafili o nich walczyć z taką samą determinacją jak o więzy rodzinne. Wyjść z wyobcowania w relacji do świata, innych, swojej pracy czy nawet do liturgii, tak aby nie była nam obca ale nasza.

Nie być obcym ale bratem i siostrą to może być realne przecież mamy Wielki Tydzień a to czas na wielkie zmiany.

Ks. Tomasz Sałatka