I Niedziela

„Znacie przecież łaskę Pana naszego Jezusa Chrystusa, który będąc bogatym, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić” (2 Kor 8,9). Słowa te mówią nam przede wszystkim, jaki jest styl Bożego działania. Bóg nie objawia się pod postaciami światowej potęgi i bogactwa, ale słabości i ubóstwa: „będąc bogatym, dla was stał się ubogim...”. Chrystus, odwieczny Syn Boży, mocą i chwałą równy Ojcu, stał się ubogi; wszedł między nas, stał się bliski każdemu z nas; obnażył się, „ogołocił”, aby stać się we wszystkim podobny do nas (por. Flp 2,7; Hbr 4,15). Wcielenie Boże to wielka tajemnica! Ale źródłem tego wszystkiego jest Boża miłość, miłość, która jest łaską, ofiarnością, pragnieniem bliskości, i która nie waha się poświęcić i złożyć w darze samej siebie dla dobra umiłowanych stworzeń. Kochać znaczy dzielić we wszystkim los istoty kochanej. Miłość czyni podobnym, ustanawia równość, obala mury i usuwa dystans. To właśnie Bóg uczynił dla nas. Jezus przecież „ludzkimi rękami wykonywał pracę, ludzkim umysłem myślał, ludzką wolą działał, ludzkim sercem kochał. Zrodzony z Maryi Dziewicy stał się prawdziwie jednym z nas, podobny do nas we wszystkim z wyjątkiem grzechu” (Sobór Wat. II, Konst. duszpast. Gaudium et spes, 22).”

W czasie jednej z konferencji o. Piotr Roztworowski, powiedział: „istnieje piekło, ponieważ Bóg jest miłością, a miłość można odrzucić, a odrzucenie miłości jest właśnie piekłem.” Każdy z nas nosi w sobie pokusę odrzucenia Boga i samotnej wędrówki przez życie. Pokusa samowystarczalności jest duża, przecież ciągle słyszymy o samokształceniu, samorozwoju, samodyscyplinie itp. Wielu jej ulega, dźwigając ciężary nie do uniesienia i zmagając się nieludzko z przeciwnościami, których i tak w ostateczności nie pokona. Ale są i tacy, którzy znajdują w sobie odwagę na uznanie niewystarczalności, potrzeby drugiego, kogoś, kto nada sens i nazwie to wszystko, co przeżywają stawiając to we właściwym świetle. Do tych naznaczonych, niewystarczających i bezradnych przychodzi Bóg w Jezusie Chrystusie, aby ich swoim ubóstwem ubogacić. Przychodzi z dobrowolnym darem z siebie i pokornie czeka, aby móc przemienić nasze życie i dokonać cudu.  

Wielki Post, którego I niedzielę dziś przeżywamy, przez nasze postanowienia, w których często upadamy w ciągu tych 40 dni, ma nam uświadomić i dać to wyjątkowe doświadczenie, że jesteśmy niewystarczalni i potrzebujemy Bożej pomocy. Otwórzmy się na doświadczenie bezradności ludzkiej i Bożej pomocy.

ks.Tomasz Sałatka


II Niedziela

„Jezus stał się ubogi nie dla ubóstwa samego w sobie, ale – jak pisze św. Paweł – po to, „aby was ubóstwem swoim ubogacić”. To nie jest gra słów czy tylko efektowna figura retoryczna! Przeciwnie, to synteza Bożej logiki, logiki miłości, logiki Wcielenia i Krzyża. Bóg nie chciałby zbawienie spadło na nas z wysoka, niczym jałmużna udzielona przez litościwego filantropa, który dzieli się czymś, co mu zbywa. Nie taka jest miłość Chrystusa! Kiedy Jezus zanurza się w wodach Jordanu i przyjmuje chrzest z rąk Jana Chrzciciela, nie, dlatego to czyni, że potrzebuje pokuty czy nawrócenia; czyni to, aby stanąć pośród ludzi potrzebujących przebaczenia, pośród nas grzeszników, i wziąć na swoje barki brzemię naszych grzechów. Taką wybrał drogę, aby nas pocieszyć, zbawić, uwolnić od naszej nędzy. Zastanawiają nas słowa Apostoła, że zostaliśmy wyzwoleni nie przez bogactwo Chrystusa, ale przez Jego ubóstwo. A przecież św. Paweł dobrze zna „niezgłębione bogactwo Chrystusa” (Ef 3,8), „dziedzica wszystkich rzeczy” (por. Hbr 1,2).

Czym zatem jest ubóstwo, którym Jezus nas wyzwala i ubogaca? Jest nim właśnie sposób, w jaki Jezus nas kocha, w jaki staje się naszym bliźnim, niczym Dobry Samarytanin, który pochyla się nad półżywym człowiekiem, porzuconym na skraju drogi (por. Łk 10,25 nn) . Tym, co daje nam prawdziwą wolność, prawdziwe zbawienie i prawdziwe szczęście, jest Jego miłość współczująca, tkliwa i współuczestnicząca. Chrystus ubogaca nas swoim ubóstwem przez to, że staje się ciałem, bierze na siebie nasze słabości, nasze grzechy, udzielając nam nieskończonego miłosierdzia Bożego. Ubóstwo Chrystusa jest Jego największym bogactwem: Jezus jest bogaty swoim bezgranicznym zaufaniem do Boga Ojca, swoim bezustannym zawierzeniem Ojcu, bo zawsze szuka tylko Jego woli i Jego chwały. Jest bogaty niczym dziecko, które czuje się kochane, samo kocha swoich rodziców i ani na chwilę nie wątpi w ich miłość i czułość. Bogactwo Jezusa polega na tym, że jest Synem. Jedyna w swoim rodzaju więź z Ojcem to najwyższy przywilej tego ubogiego Mesjasza. Jezus wzywa nas, byśmy wzięli na siebie Jego „słodkie jarzmo”, to znaczy byśmy wzbogacili się Jego „bogatym ubóstwem” albo „ubogim bogactwem”, byśmy wraz z Nim mieli udział w Jego Duchu synowskim i braterskim, stali się synami w Synu, braćmi w pierworodnym Bracie (por. Rz 8,29).

Znane jest powiedzenie, że jedyny prawdziwy smutek to nie być świętym (L. Bloy); moglibyśmy też powiedzieć, że istnieje jedna tylko prawdziwa nędza: nie żyć jak synowie Boga i bracia Chrystusa.”

„Znacie przecież łaskę Pana naszego Jezusa Chrystusa, który będąc bogatym, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić” (2 Kor 8,9). W tym można odkryć prawdziwą głębie, ponieważ Bóg chciał wkroczyć w życie człowieka. Chciałbyśmy wynieśli jak najwięcej z Jego nauki. Zapragnął wejść w historię ludzi od narodzin, a nie zesłać zbawienia, jako nadnaturalne zjawisko, jako cud wykonany jednym „pstryknięciem palców”. Jezus zaczął od samego początku naprawiać świat. Zintegrował się z rodzajem ludzkim od poczęcia, aż do samej śmierci, przez to możemy powiedzieć, że przeżywał to, co ja czy Ty, że doświadczał trudności i radości, a przede wszystkim żył jak normalny człowiek. Nawet przyjmując chrzest w Jordanie pokazał tym samym, że nie tylko potrzebujemy pokuty i nawrócenia, ale przede wszystkim, że On jest pośród potrzebujących, czyli tych, którzy są ubodzy, aby ich ubogacić swoją postawą, słowem i służbą. Chrystus wie, że jesteśmy ubodzy, dlatego Jego bogactwem jest miłość, którą niesie, w której pochyla się nad tymi, którzy chorują na różne choroby ciała, ale przede wszystkim nad nami, którzy jesteśmy grzesznikami. 

Bóg pragnie naszej świętości, abyśmy mogli żyć z nim w niebie. On chce być wszystkim we wszystkich w tym świecie, to najdoskonalsze zjednoczenie z Nim i przez tę łączność stajemy się święci. 

Ja niewiele mogę Mu dać. Przekonałam się o tym wiele razy. To On daje mi swoją łaskę. Jego miłość jest większa niż jakakolwiek rzecz, która jest ode mnie, ale powinnam przede wszystkim dla Boga być, być otwarta. na przyjęcie tego daru, jakim jest zbawienie oraz trwanie przy Nim w naszej codzienności. Każdy z nas powinien otwierać się, ale czy tak naprawdę w każdej sytuacji czerpiemy siłę i bogactwo z Boga? 

Agata Markiewicz


III NIEDZIELA

„Moglibyśmy pomyśleć, że taka „droga” ubóstwa była odpowiednia dla Jezusa, my natomiast, którzy przychodzimy po Nim, możemy zbawić świat odpowiednimi środkami ludzkimi. Tak nie jest. W każdym czasie i miejscu Bóg nadal zbawia ludzi i świat poprzez ubóstwo Chrystusa, bo On staje się ubogi w sakramentach, w Słowie i w swoim Kościele, który jest ludem ubogich. Bogactwo Boga nie może się udzielać poprzez nasze bogactwo, ale zawsze i wyłącznie poprzez nasze ubóstwo, osobiste i wspólnotowe, czerpiące moc z Ducha Chrystusa."

Papież Franciszek zaprasza nas, abyśmy w czasie tegorocznego Wielkiego Postu spojrzeli na osobę Chrystusa jako na tego, który przychodząc na świat stał się ubogim, tak aby każdego z nas tym ubóstwem wzbogacić (por. 2 Kor 8, 9). Myślę, że temat ubóstwa Chrystusa nie podlega wątpliwości. Rokrocznie w okresie Adwentu słyszymy o miejscu Jego przyjścia na świat o chwili narodzin wskazującej, że nie będzie to łatwe życie. Jednak tym razem papież Franciszek wskazuje nam na ubóstwo objawiające się w sakramentach, Słowie i wspólnocie Kościoła. Wskazuje na te momenty, jednak nie zatrzymuje się na nich. Idzie krok dalej. Do tego ubóstwa zaprasza również każdego z nas.

Wydawać by się mogło na pierwszy rzut oka w dzisiejszych czasach, kiedy to panuje wyścig za pieniędzmi i sławą, że osoba uboga nie może mieć nic do zaoferowania drugiemu. Przychodzi mi jednak do głowy usłyszane niegdyś zdanie: „Nikt nie jest tak biedny, żeby nie mógł niczego ofiarować, ani też tak bogaty, by nie mógł czegoś otrzymać.” Mając do czynienia z ludźmi ubogimi, czy wprost bezdomnymi zarówno w szpitalu jak i na ulicy, nie jednokrotnie okazało się, że zdanie to jest prawdziwe, że to właśnie oni są niesamowitymi ludźmi. Praca ta, nie jest łatwa, zarówno pod względem fizjologicznym jak i psychologicznym. Potrzeba ogromnej cierpliwości i zrozumienia, gdyż mają oni na sobie już ogromny bagaż doświadczeń. Mimo wszystko, za każdym razem słucham ich historii z zaciekawieniem. To oni często uczą mnie życia, jak stawać się silnym i pokonywać trudności.

Jezus przychodząc na świat pragnął, abyśmy nieustannie odkrywali miłość Ojca względem nas, abyśmy odkrywali wartość i godność drugiego człowieka. Dla mnie Papież Franciszek właśnie do tego zaprasza nas w swoim Orędziu. Do zostawienia materialnego świata i spojrzenia na człowieka i skrytego w nim Chrystusa. Do wyjścia z mojej codzienności, gdzie może jest mi dobrze i pokonywania pewnych granic i barier.

Panie proszę Cię abyś w czasie tego Wielkiego Postu dotykał mojego serca,

Abyś ty sam je przemieniał i wypełniał,

Abym nie skupiał się na bogactwach, na tym co posiadam,

Nie gonił za wykształceniem, karierą i sławą,

Lecz, abym pragnął tylko Twojej miłości,

Miłości prawdziwej, szczerej i bezinteresownej,

Miłości która nie boi się ryzyka, uniżenia i nie waha się poświęcić,

Dla Ciebie i drugiego człowieka. Amen.

Aleksandra Wiertelak


IV NIEDZIELA

„Na wzór naszego Nauczyciela jesteśmy jako chrześcijanie powołani do tego, aby dostrzegać różne rodzaje nędzy trapiącej naszych braci, dotykać ich dłonią, brać je na swoje barki i starać się je łagodzić przez konkretne działania. Nędza to nie to samo co ubóstwo; nędza to ubóstwo bez wiary w przyszłość, bez solidarności, bez nadziei. Możemy wyróżnić trzy typy nędzy. Są to: nędza materialna, nędza moralna i nędza duchowa. Nędza materialna to ta, którą potocznie nazywa się biedą, i która dotyka osoby żyjące w warunkach niegodnych ludzkich istot, pozbawione podstawowych praw i dóbr pierwszej potrzeby, takich jak żywność, woda, higiena, praca, szanse na rozwój i postęp kulturowy. W obliczu takiej nędzy Kościół spieszy ze swoją posługą, ze swoją diakonią, by zaspokajać potrzeby i leczyć rany oszpecające oblicze ludzkości. W ubogich i w ostatnich widzimy bowiem oblicze Chrystusa; miłując ubogich i pomagając im, miłujemy Chrystusa i Jemu służymy. Nasze działanie zmierza także do tego, aby na świecie przestano deptać ludzką godność, by zaniechano dyskryminacji i nadużyć, które w wielu przypadkach leżą u źródeł nędzy. Kiedy władza, luksus i pieniądz urastają do rangi idoli, stawia się je ponad nakazem sprawiedliwego podziału zasobów. Trzeba zatem, aby ludzkie sumienia nawróciły się na drogę sprawiedliwości, równości, powściągliwości i dzielenia się dobrami.”

Modlitwa, post, jałmużna są trzema filarami chrześcijańskiego życia, są to też trzy wielkopostne praktyki, które mają nam pomóc dobrze przeżyć ten czas. O tym ostatnim zapominamy chyba najczęściej, a przecież zawiera się ono bardzo ściśle w najważniejszym przykazaniu – przykazaniu miłości: „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego” (Mt 22, 39). Prawdziwy chrześcijanin obdarza miłością swoich bliźnich, a co z tym się wiąże, nie jest obojętny w jaki sposób oni żyją i jakie mają potrzeby. Składa się na to pomoc duchowa oraz materialna, czyli przede wszystkim jałmużna.

Jałmużna jest często wspominana na kartach Pisma Świętego. W Starym Testamencie wierzono, że osoby udzielające jałmużny są obdarzane błogosławieństwem Bożym oraz co umożliwia utrzymać dobre relacje we wspólnocie. W Nowym Testamencie zaś Jezus do nas mówi: „Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie. Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.” (Mt 6, 1-4) Jezus naucza nas, żeby nasza jałmużna była pokorna i skryta, a nie udzielana z rozgłosem. Nasza pomoc powinna wypływać z dobroci serca i miłości, a nie z pychy i pragnienia bycia chwalony za ten czyn.

Przede wszystkim musimy pamiętać, że Jezus mówi do nas: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili" (Mt 25, 40). Pomagając bliźnim czy to słowem, czy w sposób materialny pomagamy Jezusowi, bo On jest w każdym człowieku i zawsze powinniśmy mieć to na uwadze; tak aby mógł na sądzie ostatecznym do nas powiedzieć: „Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata! Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie" (Mt 25, 34-36)

Paula Mrózek


V NIEDZIELA

„Nie mniej niepokojąca jest nędza moralna, która czyni człowieka niewolnikiem nałogu i grzechu. Ileż rodzin żyje w udręce, bo niektórzy ich członkowie – często młodzi – popadli w niewolę alkoholu, narkotyków, hazardu czy pornografii! Iluż ludzi zagubiło sens życia, pozbawionych zostało perspektyw na przyszłość, utraciło nadzieję! I iluż ludzi zostało wepchniętych w taką nędzę przez niesprawiedliwość społeczną, przez brak pracy, odbierający godność, jaką cieszy się żywiciel rodziny, przez brak równości w zakresie prawa do wykształcenia i do ochrony zdrowia. Takie przypadki nędzy moralnej można słusznie nazwać zaczątkiem samobójstwa. Ta postać nędzy, prowadząca także do ruiny ekonomicznej, wiąże się zawsze z nędzą duchową, która nas dotyka, gdy oddalamy się od Boga i odrzucamy Jego miłość. Jeśli sądzimy, że nie potrzebujemy Boga, który w Chrystusie wyciąga do nas rękę, bo wydaje się nam, że jesteśmy samowystarczalni, wchodzimy na drogę wiodącą do klęski. Tylko Bóg prawdziwie zbawia i wyzwala.”

Bieda w dzisiejszym świecie jest tak powszechna, że coraz częściej przechodzimy obok niej obojętnie. Zarówno tej fizycznej jak i tej duchowej. Zarówno wobec biedy innych ale i swojej.  Z tym, że siebie często widzimy jako ofiarę współczesnego systemu, a własne ubóstwo rozpatrujemy wyłącznie w wymiarze dóbr materialny, których nie posiadamy. Bez względu na to czy dotyczy to stanowiska pracy, wielkości zarobków czy wyposażenia mieszkania. A co z naszym sercem? Papież pisze, że jedno jest powiązane z drugim. Które z nich jest pierwsze?

Nasze uczucia i emocje to część nas, z którą współczesny człowiek coraz mniej sobie radzi, a właściwie próbuje je przytłumić, schować, udać, że nie istnieją. Ale prawda jest inna. Te uczucia i emocje istnieją i prędzej czy później zamienią się w pożądania. Władza, pieniądze, substytuty szczęścia: pornografia, narkotyki.

Dlatego w dzisiejszej biedzie fizycznej musimy postawić na serce. Na odkrycie samego siebie. Musimy przestać się bać być sobą. Bóg stworzył każdego z nas na swój obraz i podobieństwo nie po, to byśmy chowali się pod korcem, ale po to by służyć i być świadectwem dla innych. I tu już recepta jest prosta. Konfesjonał i otwarcie się na Boga. Przestańmy komplikować sobie dostęp do szczęścia i miłości. Życie jest wystarczająco skomplikowane. Nasze wymówki i usprawiedliwienia nie uwolnią nas od kompleksów, wątpliwości czy wstydu. Tylko Bóg może to zrobić. Każde czyste serce, kochane i zadbane, chce kochać innych. Czy wtedy można przejść obok biedy i nędzy drugiego obojętnie?

Magdalena Żelechowska


VI NIEDZIELA

"Ewangelia to prawdziwe lekarstwo na nędzę duchową: zadaniem chrześcijanina jest głosić we wszystkich środowiskach wyzwalające orędzie o tym, że popełnione zło może zostać wybaczone, że Bóg jest większy od naszego grzechu i kocha nas za darmo i zawsze, że zostaliśmy stworzeni dla komunii i dla życia wiecznego. Bóg wzywa nas, byśmy byli radosnymi głosicielami tej nowiny o miłosierdziu i nadziei! Dobrze jest zaznać radości, jaką daje głoszenie tej dobrej nowiny, dzielenie się skarbem, który został nam powierzony, aby pocieszać strapione serca i dać nadzieję wielu braciom i siostrom pogrążonym w mroku. Trzeba iść śladem Jezusa, który wychodził naprzeciw ubogim i grzesznikom niczym pasterz szukający zaginionej owcy, wychodził do nich przepełniony miłością. Zjednoczeni z Nim, możemy odważnie otwierać nowe drogi ewangelizacji i poprawy ludzkiej kondycji.

Drodzy bracia i siostry, niech w tym czasie Wielkiego Postu cały Kościół będzie gotów nieść wszystkim, którzy żyją w nędzy materialnej, moralnej i duchowej, gorliwe świadectwo o orędziu Ewangelii, którego istotą jest miłość Ojca miłosiernego, gotowego przygarnąć w Chrystusie każdego człowieka. Będziemy do tego zdolni w takiej mierze, w jakiej upodobnimy się do Chrystusa, który stał się ubogi i ubogacił nas swoim ubóstwem. Wielki Post to czas ogołocenia: dobrze nam zrobi, jeśli się zastanowimy, czego możemy się pozbawić, aby pomóc innym i wzbogacić ich naszym ubóstwem. Nie zapominajmy, że prawdziwe ubóstwo boli: ogołocenie byłoby bezwartościowe, gdyby nie miało wymiaru pokutnego. Budzi moją nieufność jałmużna, która nie boli.

Duch Święty, dzięki któremu jesteśmy „jakby ubodzy, a jednak wzbogacający wielu, jako ci, którzy nic nie mają, a posiadają wszystko” (2 Kor 6,10), niech utwierdza nas w tych postanowieniach, niech umacnia w nas wrażliwość na ludzką nędzę i poczucie odpowiedzialności, abyśmy stawali się miłosierni i spełniali czyny miłosierdzia. W tej intencji będę się modlił, aby każdy wierzący i każda społeczność kościelna mogli owocnie przeżyć czas Wielkiego Postu, proszę was też o modlitwę za mnie. Niech Chrystus wam błogosławi, a Matka Boża ma was w swojej opiece.

Watykan, 26 grudnia 2013, w święto św. Szczepana, diakona i pierwszego męczennika.

FRANCISCUS"