Liczne niepowodzenia, problemy i kłótnie rodzinne sprawiały, że nie mogłem się odnaleźć. Jako nastolatek byłem bardzo pogubiony i zbuntowany. Wiele decyzji, które podejmowałem, niejednokrotnie negatywnie wpływały na moje życie. Pan Bóg był obecny tylko wtedy, gdy czegoś od Niego chciałem, a kiedy nie odpowiadał, buntowałem się przeciw Niemu i uważałem za byt nieistniejący. Formacja ministrancka, do której także miałem lekceważący stosunek również miała na mnie niewielki wpływ. Gdy już nie wiedziałem co powinienem zrobić i w którą stronę ma płynąć moje życie, postanowiłem mimo wszystko pójść do kościoła i całość przemyśleć. Posłużyłem się wtedy aktem strzelistym: „Panie Boże, mam dość, pomóż mi, a zrobię co zechcesz”… Wtedy coś drgnęło. Powoli zacząłem ukierunkowywać się na Kościół jako źródło moralności i wiary, spojrzałem na dobro z niego płynące. Wtedy zaczął się mój rozwój duchowy, ale dopiero przez Oazę odkryłem to, co Pan Bóg naprawdę ma mi do zaoferowania.

Nigdy wcześniej nie słyszałem o Ruchu Światło-Życie. Postanowiłem sprawdzić, mówiąc kolokwialnie, z czym to się je. Przeżywszy Oazę lektorską, postanowiłem postawić na liturgię, której nigdy w pełni nie pojmę, ale niesamowicie mnie ona wciąga i pasjonuje. KODAL (Kurs Oazowy Dla Animatorów Liturgicznych) był właśnie tym, czego pragnąłem. Właśnie tam odkryłem całe piękno i złożoność Mszy świętej, uzmysłowiłem sobie, że chleb i wino naprawdę stają się ciałem i krwią samego Boga, a ja przyjmując te emblematy staję się Jego mieszkaniem, Jego tabernakulum i zarazem świątynią Ducha Świętego. Dlatego KODAL nie jest traktowany przeze mnie jako zwykły kurs przygotowujący do posługi, ale jako oaza. Miejsce, gdzie jestem z ludźmi, którzy pragną i obcują z tym samym Trójjedynym Bogiem. Ponadto pozwolił mi dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy dotyczących liturgii czy Eucharystii oraz poukładać moje dotychczasowe spojrzenia i myśli ich dotyczące. Sprawił, że rzeczy dotąd ciężkie i trudne, zaczęły stawać się logiczne i zrozumiałe. Dzięki tej formie Oazy jestem w stanie animować liturgię we własnej parafii i staram się umieć nią żyć .

Niezwykłym momentem było dla mnie wstąpienie do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, już jako członek (gdyż od pół roku miałem podpisaną Krucjatę kandydacką). Krucjatę podpisałem dopiero na początku nabożeństwa odpowiedzialności i misji, w którym miałem okazję uczestniczyć po raz pierwszy. Zrobiłem to tak późno, bo cały czas pojawiała się we mnie pokusa, aby tego nie uczynić. Dzięki Panu Bogu, który przypomniał mi hasło „przez abstynencję wielu, do trzeźwości wszystkich” udało mi się przełamać i ponownie wzbudzić szlachetną intencję, wyklarowaną pół roku temu podczas podpisania pierwszej Krucjaty. Poprzez Krucjatę mogę zrobić coś więcej na rzecz podniesienia moralności i przy okazji zrekompensować w pewien sposób (post, modlitwa) własne grzechy i błędy. Postanowiłem więc trwale złączyć się z Krucjatą, gdyż problem alkoholizmu jest mi bliski i wiem, że w konsekwencji niesie przykre doświadczenia i niszczy więzy rodzinne.                                      

KODAL więc pozwolił mi zrzucić wszystkie troski na Pana Boga i Jemu zawierzyć. Pozwolił mi zatrzymać się w miejscu, wyciszyć i wejrzeć w swoje wnętrze. Sprawił, że z każdym dniem staję się lepszym człowiekiem i chrześcijaninem.

Paweł Karkusiński